Ten zawód wymaga nerwów ze stali.1
Opowieści latarni morskich

 


Na początku płonął ogień. Był błyskiem rozświetlającym ciemność i ostrzeżeniem. Na przybrzeżnych skałach lub wzniesieniach układano i rozpalano stosy drewna. Z biegiem czasu zaczęto wznosić kolumny i wieże, które pomagały zobaczyć płomień z większej odległości. To one dały początek latarniom morskim. Pierwsze wzmianki o tych budowlach pochodzą już z ok. 400 roku p.n.e. i dotyczą Egiptu, a najsłynniejszą z latarni, zaliczoną przez Filona z Bizancjum do jednego z siedmiu cudów świata, wzniesiono ok. roku 280 p.n.e. na wyspie Faros. W swoim Imperium budowali je Rzymianie. Pojawiały się przy nowych europejskich szlakach morskich w VIII wieku, potem na kontynentach amerykańskich i wybrzeżach Afryki. Pierwowzorami latarni morskich w Polsce były wieże kościołów lub baszty obronne umiejscowione u ujścia Wisły i na Helu, na których rozpalano ogniska. Na wyspie Wolin znajdował się tzw. garnek Wulkana, czyli urządzenie o wyglądzie żurawia studziennego. Jego ramię było zakończone żelaznym ingotem, na którym zwisał kosz z węglem albo kocioł ze smołą. Prawdopodobnie wybudowano je ok. 1070–1074 roku, o czym wspominał kronikarz Adam z Bremy. Kaszubi nazywali je blizami. Gdańsk może się pochwalić latarnią z 1482 roku – tę rolę pełniła gotycka baszta obronna, na której szczycie rozpalano ognisko. Przełom XVI i XVII wieku to czas budowy pierwszej polskiej latarni morskiej, znajdującej się na Półwyspie Helskim. Do najstarszych latarni jest również zaliczana ta na Rozewiu, o której wzmiankę znajdziemy na szwedzkich mapach z końca XVII wieku. Wyzwaniem dla konstruktorów było także samo światło. Starano się więc udoskonalić, wykorzystując różne surowce – w średniowieczu pojawiły się świece woskowe, następnie różne oleje – mineralne i roślinne, a w wieku XVI węgiel kamienny. W latach 1822–1824 dwóch francuskich naukowców, Augustin Jean Fresnel i Georges-Louis Leclerc de Buffon, skonstruowało skupiający światło aparat optyczny zbudowany z dwóch warstw – jednej rozpraszającej, a drugiej skupiającej. Aparat otrzymał nazwę soczewka Fresnela. Później pojawiło się oczywiście światło elektryczne, a pierwszym obiektem, w którym go użyto, była wiktoriańska South Foreland Upper Lighthouse w brytyjskim Dover.

„Ten zawód wymaga nerwów ze stali” – taką przestrogę umieszczano w ogłoszeniach o pracę w latarniach. Mimo że ważną i pożądaną cechą byłą odwaga i wytrwałość, ciągła czujność i odpowiedzialność, nie ostrzegano jednak przed samotnością, niepokojem i silnymi sztormami, odcięciem od świata, niejako skazaniem się na życie w pustelni. To praca rządziła rytmem życia. Sięgając do amerykańskich raportów amerykańskiego urzędu Lighthouse Board z 1891 roku, o latarni Matinicus Rock można przeczytać: „[…] nie ma ani jednego drzewa, ani krzaka, a trawy na skale też się nie uświadczy. Powierzchnia wysepki to ledwie bezładna sterta kamieni, często smaganych i przesuwanych przez fale”2. Latarnicy byli nazywani strażnikami światła, a ich zawód, chociaż znany już od starożytności, dopiero w XIX wieku został uznany i zarejestrowany jako jeden z pierwszych zawodów państwowych. Sporządzono też specjalną instrukcję, której reguł należało przestrzegać. Mimo że był to świat typowo męski, zdarzało się, że wkraczały w niego i odważne kobiety. Tak jak córka latarnika Ida Lewis, z latarni Lime Rock pod Newport, która po chorobie ojca przejęła jego pracę. Kiedy Ida ratuje osiemnaście osób, jej sława jest tak wielka, że spotyka się z nią prezydent Ulysses. S. Grant. Od czasów jej śmierci Lime Rock jest nazywany latarnią Idy Lewis.

W Polsce wśród latarników również znajdziemy kobiety – jedna z nich pracowała w Nowym Porcie już ok. roku 1878. W roku 2007 latarniczkami były cztery kobiety – Weronika Łozińska w upamiętnianej na znaczkach pocztowych Stilo, Grażyna Kohnke w Jastarni, Alina Żuchowska w latarni morskiej Jarosławiec oraz Małgorzata Brodnicka, latarniczka z Niechorza. Za pierwszą latarniczkę jest natomiast uznawana Teresa Laskowska z Czołpina3. Obecnie praca latarnika dzięki używanej technice nie jest już może tak wymagająca, ale jednocześnie unowocześnienie pracy latarń sprawiło, że ludzi coraz częściej zastępuje zaawansowana technologia.

Zdarzało się, że projektanci tych budowli inspiracji szukali w naturze. Szkic jednej z najstarszych latarni morskich, Bell Rock na wschodnim wybrzeżu Szkocji, zainspirował stary dąb, który nie ugiął się pod naporem wiatru w czasie potężnej burzy. Urokowi latarni i światła nie oparła się też literatura – wzmianki o nich są obecne w listach z podróży, pisanych do matki przez Juliusza Słowackiego, w dzienniku Stefana Żeromskiego czy w satyrycznym poemacie O Panu Czorlińścim co do Pucka po sece jachoł kaszubskiego poety Jarosza Derdowskiego (kaszb. Hieronim Derdowsczi). Stały się również tłem ostatniego, niedokończonego opowiadania Edgara Allana Poe, noweli Latarnik Henryka Sienkiewicza oraz – tu punktem wyjścia była latarnia im. św. Jana, San Juan de Salvamento w Patagonii – inspiracją do napisania Latarni na końcu świata dla Juliusza Verne. Do dziś zachowały się dwa egzemplarze pierwszego wydania tej powieści, a jeden z nich znajduje się w tamtejszej bibliotece. Powstawały również o nich wiersze, jak ten spod pióra chilijskiego pisarza Rolando Cárdenasa. Latarnie bywały też bohaterkami drugiego planu w kinie, ich piękno dostrzegali również inni artyści, tacy jak słynny pejzażysta William Turner. Artykuły o latarniach, ilustrowane fotografią lub rysunkiem, pojawiały się w miesięczniku „Morze” – zwykle miały charakter ciekawostek. Towarzyszące im ilustracje fotograficzne z czasem stawały się też dokumentacją zmian samych latarni, kiedy z upływem lat zaczynały one nabierać rozpoznawalnych, sygnalizujących niebezpieczeństwo kształtów i kolorów albo przechodzić remonty.

W zbiorach MuFo znajduje się kilkanaście zdjęć i pocztówek przedstawiających te charakterystyczne budowle i być może za każdą z nich stoi jakaś opowieść. Przeglądając karty albumu z podróży wakacyjnych rodziny Pusłowskich, trafiamy na weneckie szerokie nabrzeże, nad którym góruje wysoka latarnia, chociaż uwagę zwraca postać z zaciekawieniem wpatrzona w osobę fotografującą (MHF 3318/II/119). Na stronach kolejnego fotograficznego pamiętnika, gdzie anonimowy autor uwiecznia swoje wędrówki po Europie, odnajdujemy korsykańską zatokę Ajaccio – widzimy unoszące się mewy, lekko poruszone morze i wznoszącą się na horyzoncie smukłą latarnię (MHF 38489/F/84). W innym albumie, wśród obszernej dokumentacji wypraw, jest fotografia z uwiecznioną na skraju skalistego cypla latarnią, strzegącą szlaku morskiego do Cieśniny Gibraltarskiej (MHF 13412/II/155), a fotografia z następnego albumu przenosi nas do Maroka, gdzie ocieniona drzewami ścieżka prowadzi wprost do charakterystycznej budowli z wyraźnie widoczną laterną (MHF 13412/II/15). Inną historię ma latarnia na Helu sfotografowana przez Bolesława Gardulskiego (MHF 38753/F/10).

W katalogu odnajdujemy też wakacyjne pocztówki wysyłane z wysp (MHF 1446/II/169) i znad Morza Północnego (MHF 1446/II/173) czy zdjęcie reprodukcji drzeworytu wykonane przez Wandę Gottwald (MHF 33496/II). O czym myślą mężczyźni siedzący na stromym urwisku i łowiący ryby, złapani na kliszy przez Adama Lenkiewicza (MHF 17415/II)? Może warto zatrzymać się nad fotografią grupy kobiet i mężczyzn pod latarnią na Westerplatte (MHF 13412/II/155), która mogłaby być fotograficzną ilustracją do powieści Do latarni morskiej Virginii Woolf, gdyby bohaterowie jednak dotarli do celu? W wymiarze symbolicznym latarnie morskie były wiązane z nadzieją, a ich światło stało się metaforą drogi i drogowskazem, który przez największe sztormy bezpiecznie prowadzi do domu. Czasem były znakiem przemijania, zmaganiem z samotnością, poszukiwaniem odpowiedzi. A pejzaż, który współtworzyły, stawał się często twórczą inspiracją również w fotografii.

Przygotowała Magdalena Guzik
Biblioteka MuFo


1 Gonzales M., Światło na krańcach świata. Mały atlas latarni morskich, Wielka Litera, Warszawa 2021, s. 90.
2 Ibidem, s. 102.
3 Światło gasi się samo, 11 sierpnia 2006 [dostęp: 27.03.2022].

 

Bibliografia: