Obrazy niknące

 


Fantastyczne obrazy, fantasmagoria, obrazy niknące – to tylko kilka określeń opisujących „latarnię magiczną” lub „czarnoksięską”, czyli równie enigmatycznie nazywany wynalazek, będący w zasadzie pierwowzorem współczesnego rzutnika i projektora.

Wszystko zaczęło się jeszcze w latach pięćdziesiątych XVII wieku. Znany fizyk i astronom, Christian Huygens, za pomocą soczewki i światła świecy zaczął pokazywać, a właściwie wyświetlać na ścianie, obrazki naniesione na szklane płytki. Działanie maszyny było w zasadzie podobne do opisanej w 1558 roku przez Giambattistę della Portę camery obscury, również operującej systemem wklęsłych i wypukłych luster skupiających światło. Huygens wzbogacił jednak konstrukcję o szklane slajdy z obrazkami. Natomiast tym, co czyniło latarnię naprawdę magiczną, był pokaz i towarzysząca mu narracja. W 1688 roku Robert Hooke zorganizował widowisko, które określił mianem „optycznego eksperymentu”. Wykorzystując naturalne światło, pokazał na ścianach pomieszczenia przezroczyste obrazy: wizerunki zwierząt i innych trójwymiarowych obiektów. Do pomniejszania i powiększania projekcji używał systemu szklanych soczewek. Wspomniał wówczas, że sztuczne źródło światła pozwoliłoby na organizację podobnego widowiska również po zmroku.

W wieku XVIII pokazy niknących obrazów organizowane były już na szeroką skalę. Projekcje kojarzyły się wówczas z czymś przerażającym, budzącym uczucie wzniosłości oraz balansującym na granicy rozrywki i obcowania z sekretem. Na początku wykorzystywane slajdy były statyczne, podobne do pojedynczej klatki filmowej, i prezentowały osobne, niezwiązane motorycznie ze sobą obrazki. W wieku XIX wynalazek zmodernizowano. Étienne-Gaspard Robert dodał do urządzenia tak zwany „fantoskop”, który umożliwiał regulację ostrości obiektywu. Do wyświetlania używano ręcznie malowanych wizerunków zaczerpniętych z klasycznych opowiadań. Pokazywano publiczności egzotyczne krajobrazy oraz szczególnie popularne w epoce wiktoriańskiej nadnaturalne sceny związane ze spirytyzmem i duchowością. Spektakle takie nazywano „fantasmagoriami”, czyli fantastycznymi wizjami, urojeniami i przywidzeniami. Czerpano ze skłonności człowieka stojącego na progu nowoczesności do odczuwania pewnej dawki grozy. Wkrótce do pokazów dodano efekty specjalne – pojedyncze obrazki zaczęto animować, powstawały wielowarstwowe slajdy z możliwością poruszania poszczególnymi elementami (obracane szklane dyski, przesuwane ramki, dźwignie, korbki – wszystko to niewidoczne dla oglądających). Obrazy, zamiast na ścianach, zaczęto wyświetlać również na lustrach lub bardzo gęstych kłębach dymu. Dla spotęgowania wrażeń mistrzowie pokazów używali przeróżnych figur mechanicznych i wzbogacali projekcje efektami pirotechnicznymi oraz dźwiękowymi. Jeszcze w tym samym stuleciu zaczęto używać w salach pokazowych światła wapiennego. Był to rodzaj sztucznego oświetlenia, powstałego poprzez rozżarzenie podgrzewanego walca z tlenku wapnia. Popularyzacja elektryczności pozwoliła na poprawę jasności i zarazem wielkości projekcji, co skutkowało możliwością wyświetlania slajdów dla coraz większej publiki.

W Emancypantkach Bolesława Prusa jeden z bohaterów mówi o „niknących obrazach”. Tak w Warszawie końca lat siedemdziesiątych XIX wieku określano pokazy latarni magicznych. Pierwsze udokumentowane projekcje w Polsce miały miejsce na początku XIX wieku na ulicy Miodowej w Warszawie, gdzie powstał teatrzyk wykorzystujący latarnie magiczne – „Teatrum Mechaniczno-Optyczne”. Wyświetlano tam między innymi widoki miast krajowych i zagranicznych. Spektakle wystawiano także w Teatrze Rozmaitości (budynek Towarzystwa Dobroczynności na Krakowskim Przedmieściu). Jak wyczytać można w numerze „Kuriera Warszawskiego” z 1836 roku, w gmachu Towarzystwa Sztuk Wodnych (Hydraulicznych) oraz w Pałacu Kochanowskiego również organizowano pokazy „fanasmagorji”. Bilety na takie wydarzenia kosztowały 4,05 zł. Latarnie magiczne były jednym z punktów większego programu „Teatru Mechanicznego Świata”.

Od końca XIX wieku popularność fantasmagorii zaczęła spadać. Popularyzacja fotografii i technik druku, przede wszystkim chromolitografii, pozwoliła też na zastąpienie żmudnego procesu ręcznego malowania płytek. Slajdy zaczęto produkować masowo. W nowym stuleciu latarni używano przede wszystkim do celów edukacyjnych. Pozwalały na szybkie przekazywanie najważniejszych informacji z różnych dziedzin – miały miejsce nawet specjalne pokazy, podczas których na slajdach wyświetlano tylko tekst, na przykład wiersze. Płytki grupowano w kolekcje tematyczne, które zawierały nawet kilkadziesiąt obrazków w jednym zestawie, dzięki czemu można było zaprezentować wizerunki zagranicznych krain, ich kultury, zwyczajów czy tradycji. Slajdy takie, wydawane na przykład przez GBN Bavaria, znajdują się również w zbiorach MuFo. Zniknął też zupełnie aspekt performatywny i zarazem osoba „latarnika” zarządzającego pokazem. Dwudziestowieczna, nowoczesna publika, w dobie rodzącego się kina oraz prężnie rozwijającej się fotografii, kojarzyła pokazy niknących obrazów już raczej z formą prostej, nierzadko jarmarcznej rozrywki. Powstawały też wówczas miniaturowe, zabawkowe latarnie przeznaczone do domowego użytku w dziecięcych pokoikach. W latach pięćdziesiątych XX wieku, kiedy na szeroką skalę upowszechniły się diaskopy (rzutniki), latarnie magiczne odeszły w zapomnienie.

Przygotowała Agnieszka Ogrodnik
Dział Inwentarzy


Bibliografia:

  • Tomasik W., Romantycy i wynalazcy, t. 2, 2017.
  • Jarosz R., Latarnie magiczne i fantasmagorie na tle procesu skiagraficznego, Kraków 2020.
  • Godlewski Stefan, Fotogeniczność „Lalki” Prusa [w:] „Prosto z Mostu”, rok 5, nr 29, 1939, Warszawa.