A leicarstwem dopomagam sobie,
jeśli są pogodne niedziele1
Fotografowie parający się wykonywaniem zdjęć poza atelier określali swoją działalność mianem: „zdjęcia à la minute”, „fotografowanie pod gołym niebem”, „fotografowanie na wolnym powietrzu” lub „zdjęcia uliczne”. Język urzędowy opisywał taką działalność sformułowaniem „fotografia okrężna” czy „przemysł okrężny”. Jednak najpopularniejsze były nazwy: „zdjęcia leicowe”, „system Leica”, „leicarstwo” – i, w wersji spolszczonej, „laikarstwo”. Termin nawiązuje do nazwy aparatów małoobrazkowych Leica, która jest zbitką nazwiska właściciela, Ernsta Leitza, i słowa „camera”. Pierwszy małoobrazkowy aparat Leica został skonstruowany w 1914 roku. Już w 1888 roku slogan „You press the button, we do the rest” reklamował aparat Kodak Box George’a Eastmana.
Kamery Leica były reklamowane jako najmniejsze i najlżejsze aparaty uniwersalne. To za sprawą aparatów małoobrazkowych pojawili się pierwsi fotografowie uliczni. Byli wśród nich ci, którzy posiadali odpowiednie kwalifikacje, jak i ci, którzy się nimi nie legitymowali. Tych drugich z czasem zaczęto nazywać fuszerami. By uprawiać profesję fotografa, trzeba było wykazać się odpowiednim przygotowaniem zawodowym. Najpierw był to tzw. dowód uzdolnień, a następnie dyplom czeladnika uzyskany po trzech latach nauki oraz tytuł mistrzowski po dalszych czterech. Od rzemieślnika wymagano także posiadania karty rzemieślniczej. By móc robić zdjęcia na wolnym powietrzu, trzeba było uzyskać licencję na przemysł okrężny. Licencja (dwudziestostronicowa książeczka) zawierała wyciąg z przepisów o przemyśle okrężnym, określała uprawnienia, termin i obszar działania fotografa, zastrzegała wyraźnie, że wykonywanie działalności ulicznej jest możliwe dopiero po uzyskaniu zezwolenia – tzw. wizy u miejscowej władzy przemysłowej. W końcowych postanowieniach karnych za nieprzestrzeganie przepisów Licencja straszyła upomnieniem, a nawet grzywną do 100 złotych lub aresztem do 14 dni. Z wykonywania fotografii ulicznej nie chcieli zrezygnować dbający o prestiż zawodu rzemieślnicy, dla których przemysł okrężny był dodatkowym źródłem zarobkowania. Zyski fotografów ulicznych zależały od terenu, na którym prowadzili działalność. Miejsce nierozerwalnie przecież wiązało się z klientelą. Lepiej zarabiano w miejscowościach turystycznych – Zakopanem, Krynicy czy Szczyrku – gdzie było wielu chętnych do sfotografowania się, lub tam, gdzie działał tylko jeden fotograf.
Fuszerzy stawali się konkurencją dla rzemieślników, którzy w obawie przed utratą źródła zarobkowania zaczęli walczyć o swoje prawa. W listopadzie 1937 stanowisko w sprawie przedstawił naczelnik krakowskiego Wydziału Przemysłu, który zapewnił, że osobiście jest laikarzom przeciwny i jest za zniesieniem ich działalności, gdyż praktykowany sposób jej wykonywania jest po prostu ograniczeniem wolności osobistej, a laikarze to opryszki i szantażyści. Jeśli mu się przedstawi dowody, że laikarzy nie ma we Francji, Niemczech, Austrii i Czechach, to gwarantuje, że zniesie leikarstwo całkowicie2. Celem zebrania dowodów postanowiono wydać Józefowi Rosnerowi3 wyjeżdżającemu do Niemiec oficjalne pismo do tamtejszych cechów dla ściągnięcia żądanych dowodów. Zaś Dawid Ettinger4 przyrzekł w tej sprawie napisać do syna będącego we Francji.
Trzeba zaznaczyć, że laikarze musieli płacić za możliwość korzystania z miejsc, w których pracowali. Pieniądze przekazywano do magistratu, w interesie którego było więc utrzymanie fotografii ulicznej. Na domiar złego wśród rzemieślników także nie było jednomyślności. Nierzadko dochodziło do podkupywania sobie nawzajem miejsc i placów. Spór pomiędzy fotografami a laikarzami z biegiem czasu narastał, a zakończył się dopiero w latach 50. XX wieku.
Zdjęcia, mierzące ok. 8,5 × 6,5 cm lub ok. 14 × 9 cm, opisywane były na marginesach nazwami zakładów fotograficznych, miejscem ich wykonania, czasem datą roczną. Inne sygnowano na rewersach pieczątkami tuszowymi.
Na ulicach, placach i promenadach polskich uzdrowisk do dziś można spotkać fotografa ulicznego. Laikarze – autorzy zdjęć o charakterze sentymentalnej pamiątki – zawsze stanowili o kolorycie miejsca, w którym pracowali, a nierzadko nawet obrastali legendą.
Przygotowała Magdalena Skrejko
Biblioteka MuFo
1 Sprawozdanie roczne zakładu rzemieślniczego Jana Kapłońskiego, fotografa w Tarnowie, Arch. 2821/67.
2 Księga Protokołów Posiedzeń Cechu Fotografów w Krakowie, Arch. 2895.
3 Józef Rosner, krakowski fotograf. Jego zakład mieścił się przy ul. Starowiślnej 22.
4 Dawid Ettinger, właściciel Zakładu Artystycznej Fotografii i Powiększeń „Janina” przy ul. Starowiślnej 21 w Krakowie.