Redykać się będziemy!
Kultura pasterska to tradycja, która do polskiej obyczajowości przeniknęła za sprawą Wołochów – ludu wschodnioromańskiego, który od XIV wieku wędrował wzdłuż Karpat od Podola, poprzez Beskidy, Gorce, część Podhala i Żywiecczyznę, po Morawy i Śląsk Cieszyński, zasiedlając te tereny. Wołosi, trudniący się pasterstwem transhumancyjnym, nie byli samowystarczalni i dlatego przemieszczali się, wchodząc w zależności gospodarcze z innymi społecznościami. Kolejne zastępy szczepów wołoskich wędrowały i osiedlały się na nowych terenach na wołoskim prawie osadniczym, dostosowanym do warunków górskich. Dlatego też ich potomkami na terenach Polski są górale: podhalańscy, pienińscy, sądeccy, orawiacy, spiszanie i inni.
Wypas owiec i gospodarka sałasznicza, charakterystyczna dla Wołochów, miały kluczowe znaczenie dla społeczności zamieszkującej tereny górskie. Krajobraz górzysty, często skalisty, nie nadawał się do upraw, dlatego zamieszkująca je ludność zajmowała się hodowlą owiec i wypasem bydła. Uzyskane z hodowli mleko służyło do wyrabiania serów (ser podpuszczkowy: bundz, oscypek, bryndza), a zestrzyżona z owiec wełna przerabiana była na sukno. Z grubej przędzy wełnianej powstawały między innymi portki bukowe, charakterystyczne dla męskiego stroju góralskiego. Oprócz tego pasące się bydło było źródłem pożywienia. Po uboju wyprawiało się także skórę, która była naturalnym surowcem. Potomkowie Wołochów wykorzystywali wspomniane zasoby także w handlu. Byli to ludzie niezwykle przedsiębiorczy, którzy potrafili się odnaleźć w panujących realiach. Jednak to właśnie od podstawy ich działalności, czyli pasterki, zależało życie codzienne oraz przetrwanie i dobrobyt społeczności. Zawód pasterza – bacy, który przez cały sezon wypasał owce, zrodził się niejako naturalnie. Górale zamieszkiwali polany i doliny, gdzie nie było wystarczającego pożywienia dla owiec, dlatego trzeba było z nimi wychodzić na hale. Wcześniej zbiorowo owce wypasali sami gazdowie, robiąc to na zmianę. Z czasem jednak rolę tę przejął zawodowy baca, który wraz z juhasami opiekował się powierzonym mu stadem.
Redykiem zwykło się nazywać uroczysty przemarsz owiec, który w okresie wiosennym rozpoczyna sezon pasterski, według tradycji w dzień św. Wojciecha, tj. 23 kwietnia. Jednak nazwa ta odnosi się także do złożonej obrzędowości, która poprzedza wyjście owiec na hale. W dzień redyku zbierają się okoliczni gazdowie danej miejscowości, by oddać swoje owce na letni wypas bacy i jego juhasom. Zebrane z licznych gospodarstw owce znakowano, tak aby po skończonym sezonie wiadomo było do kogo należą, a następnie mieszano, by połączyć je w zwarte stado (kierdel), które będzie razem przemierzało hale przez całe lato. Zwartą trzodę liczono, a także odprawiano nad nią rytuały, które miały sprzyjać pomyślności. Następnie miało miejsce tak zwane pierwsze dojenie. Z uzyskanego mleka przygotowywano pierwszy ser (szczypek), który dzielono pomiędzy sałasznikami, czyli udziałowcami we wspólnocie pasterskiej. Po zakończeniu obrzędowości odbywało się świętowanie, któremu towarzyszyły muzyka i tańce. Tak wyprawione stado ruszało na pięciomiesięczny wypas, który zakończyć się miał dopiero pod koniec września. Wtedy też odbywał się redyk jesienny, czyli tak zwany osod (od osadzania owiec z powrotem w gospodarstwach). Zwyczajowo odbywał się on 29 września w dzień św. Michała Archanioła.
Jednym z ciekawszych elementów redyku wiosennego jest jego obrzędowość, niejednokrotnie przybierająca wymiar magiczny. Głównym jej elementem jest wspomniane wcześniej mieszanie owiec – „miyszani owiec”. Edward Krysta opisał te czynności po kolei: „Wyprowadzenie owiec było poprzedzone przez zabiegi o charakterze magicznym, które miały je uchronić przed złym losem i przed zaczarowaniem. W tym celu rozpalano ogniska i przeprowadzano owce przez ogień. Rozpoczynało go wskrzeszenie „świętego ognia” w kolybie (szałasie pasterskim). Zwyczaj nakazywał, aby od tego dnia ogień palił się nieustannie podtrzymywany przez głównego owczarza – bacę. W dalszej kolejności prowadzono owce wokół małej jodełki lub świerka wbitego w ziemię – tzw. mojka i okadzano je palącymi się ziołami oraz połaźniczką przyniesioną na sałasz. Następnie kierdel był zaganiany wokół niej trzykrotnie, co miało na celu skupienie owiec w jedną gromadę i zapobieganie ucieczkom pojedynczych zwierząt. Baca miał za zadanie pociągnąć owce za sobą, pomagając sobie przy tym solą, którą posypywał stado. Juhasi z pomocą psów i gwizdów podrywali stado oraz pilnowali, aby owce szły za bacą. Owce wszystkich sałaszników gromadziły się w jednym miejscu u podnóża gór, po czym jedno wielkie wspólne stado gnano na sałasz. Wejście na halę było również szczególnie akcentowane: całą drogę strzelano, trąbiono i krzyczano. Miało to na celu odegnanie złych duchów od posiadanych zwierząt”[1].
Następnie na sałasie rozlegała się muzyka i tańce. Góralskie śpiewki są do dzisiaj nośnikiem kultury, który oprócz melodii zawiera bardzo istotną warstwę tekstową traktującą o zwyczajach i obyczajach. Pochylając się nad nimi możemy zaczerpnąć pasterskiego ducha i doświadczyć ich sposobności. Bronisław Karpiel-Bułecka w „Nutach wierchowych” podkreślał: „Górol spiewoł zawsze, wtenczas kiedy mu było wesoło, kiedy mu było smutno, przy roznych robotach, przy roznych pracach, w doma cy w polu, a najwiecej tej spiewki to było przy paseniu”.[2]
Podobnie taniec jest dla górala czymś naturalnym, wykonywanym z potrzeby serca. „Taniec góralski nie jest tyle przelewającym się za brzegi momentem wesołości, ile potrzebą wydania z siebie nadmiaru energii, temperamentu, bujności, „matury, chuci”, jak to Podhalanin nazywa po swojemu. Podhalanin się w tańcu nie weseli, ale zapamiętuje, unosi i upaja”[3] pisał Kazimierz Przerwa-Tetmajer w słynnym tomiku o kulturze góralskiej „Na skalnym Podhalu”.
Wielu już pisało o zwyczajach górali, o ich muzyce, tańcu, języku, ale nadal pozostaje to kultura nie w pełni skodyfikowana. Do wielu informacji trzeba docierać „po nitce do kłębka” i w ten sposób zbudować sobie szerszy obraz omawianego zagadnienia. W tym wypadku punktem wyjścia do napisania tego tekstu był utwór 2-gi z albumu ”Muzyka Źródeł: Ród Karpieli”, który zwiastuje redyk wiosenny.
„Nuta wierchowa: Ginie sniezek po halach”[4]
Ginie śniezek po holak, dudni woda po skolak
Nowyj wiesny idzie cas…
Wyseł baca do pola, obeźroł sié dokola,
Zasumioł mu cierny las…
Mój Ty Boze kochany, zieleniom się polany
Trza owiecki w holé gnać.
Naryktujem opaski, zwonecki i ciupaski
Na owiecki przysel czas…
Kaście chłopcy juhasi, juz na polu nie kwasi
Owiecki mi w kierdel zgnać
Weźniemy psy owciary, coby wilków targały,
Nie dome im ewiec brać…
Na owiecki gwizdniemy
Redykać się będziemy
Choć nom trochę obdolno
Kie zojdziemy w Jaworki,
tam bacować bedziemy
bo nom w holach nie wolno
Kie zojdziemy w Jaworki,
tam bacować bedziemy
Bo nam w holach nie wolno
/Tłumaczenie:/
Topnieje śnieg na halach, dudni woda na skałach
Nowej wiosny nadszedł czas..
Wyszedł baca na pole, obejrzał się dookoła,
Zaszumiał mu czarny las….
Mój Ty Boże kochany, zielenią się polany
Trzeba owce na hale zagonić,
Przygotujemy opaski, dzwoneczki i ciupagi
Na owce przyszedł czas
Gdzie jesteście chłopcy juhasi, już na zewnątrz nie jest brzydko
Owieczki w stado zagońcie
Weźmy psy owczarki, żeby wilki poszarpały
Nie damy im owiec wziąć
Na owieczki zagwiżdżemy
Będziemy obchodzić redyk
Choć nam trochę daleko
Kiedy dojdziemy do Jaworek
Tam będziemy urzędować
Bo w halach nam nie wolno
Przygotowała:
Patrycja Budzyk, adiunktka w Dziale Inwentarzy MuFo
Bibliografia
Kazimierz Przerwa Tetmajer, Na Skalnym Podhalu, Kraków, 1972
Edward Krysta, Miyszani Owiec w Koniakowie, [w: Karpacki Przegląd Społeczno-Kulturalny], Nr 3 (29) 2018, s. 13
Józef Michałek, Pasterstwo w Karpatach, [w: Karpacki Przegląd Społeczno-Kulturalny], Nr 3 (29) 2018, s. 5-7
Źródła internetowe:
Katarzyna Ceklarz, Tradycja i Kultura – inwentaryzacja dziedzictwa kultury wołoskiej. Małopolska, 2018
Józef Michałek, Górale dziedzicami pasterskich tradycji Wołochów, [w:] www.potrawyregionalne.pl, zarchiwizowane
Hasło: Redyk w Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Redyk
Bronisław Karpiel –Bułecka, Jan Karpiel –Bułecka , Sebastian Karpiel –Bułecka, Album ”Muzyka Źródeł: Ród Karpieli”, 2019 https://open.spotify.com/album/4udKJbVCOe0Zm9UGlMBkLE?si=uST5NJqhS6SI37h5s0Gt2w
PODCAST #2 „Kultura w sieci”, JÓZEF MICHAŁEK – Pasterstwo https://www.youtube.com/watch?v=KDQngK76QLQ
Program ”Dzika Muzyka”, S1E23: Wierchowe nuty, Polska, 2016
https://vod.tvp.pl/programy,88/dzika-muzyka-odcinki,274430/odcinek-23,S01E23,274403
[1] Edward Krysta, Miyszani Owiec w Koniakowie, [w: Karpacki Przegląd Społeczno-Kulturalny], Nr 3 (29) 2018, s. 13
[2] Bronisław Karpiel –Bułecka, Jan Karpiel –Bułecka , Sebastian Karpiel –Bułecka, Album ”Muzyka Źródeł: Ród Karpieli”, 2019
[3] Kazimierz Przerwa Tetmajer, Na Skalnym Podhalu, Kraków, 1972
[4] Zapis fonetyczny z utworu „Nuta wierchowa: Ginie sniezek po halach” [w: ”Muzyka Źródeł: Ród Karpieli”]